O czym nie można mówić, to można, a nawet trzeba – jeśli nie wolno milczeć – wyrażać śpiewem i muzyką (Philipp Harnoncourt)
(1818-1905)
W przedostatni dzień sierpnia 1818 roku w Hochhermsdorf, malutkiej mieścinie niemieckiej (w pobliżu Weiβenfels) liczącej niewiele ponad trzystu mieszkańców, na świat przyszło ósme dziecko Johanna Christlieba Ladegasta i Ewy Rosine. Rodzice dali mu imiona Johann Friedrich. W tej rodzinie pojawi się jeszcze pięcioro rodzeństwa.
Matka Friedricha w młodości próbowała grać na organach, w swoich dzieciach zaszczepiała zamiłowanie do muzykowania: dziecięce koncerty na fletach i trąbkach poprzedzały dźwięk kościelnych dzwonów przed niedzielnym nabożeństwem…
Ojciec Ladegasta wytwarzał rury wodociągowe dla sieci miejskich i indywidualnych rozprowadzeń wód źródlanych; w domu pachniało drewnem… Dmuchając w rurę grubą i długą, wydobywało się z niej niski i wibrujący dźwięk; z krótkiej i cienkiej otrzymywało się dźwięk wysoki i jasny. Te pierwsze doświadczenia zaważyły na całym życiu Friedricha. Najchętniej bawił się w samotności w „tworzenie dźwięków”.
Pójście do szkoły rozpoczęło nową epokę w życiu Friedricha Ladegasta. Jak każde nieprzeciętnie zdolne dziecko, sprawiał kłopot nauczycielom i kolegom – to nieobecny duchem, pozornie nieuważny, to znów nadaktywny. Rodzice szybko zajęli uwagę syna nauką gry na fortepianie, której chłopiec poświęcił się z zapałem. Wkrótce w domu p. Ladegastów zagościły koncerty domowe: Friedrich grał na fortepianie, rodzeństwo na skrzypcach, flecie, cymblu – najmłodsze dzieci śpiewały. Dalej życiorys muzyczny Friedricha potoczył się jak u wielu innych późniejszych organistów czy organmistrzów: nagła niedyspozycja organisty parafialnego, ksiądz przypomina sobie o zdolnym chłopcu z mądrze błyszczącymi oczami… Friedrich wcześnie zaczął grywać w kościele parafialnym. Z dziecinnych butów wyrastał człowiek pilny, obdarzony silną wolą idealista, z zamiłowaniem do perfekcjonizmu. Życiowy cel był jasny: zostać organmistrzem. Realizację tego celu rozpoczął w 1830 roku wieku 14 lat, zaraz po konfirmacji, w małym warsztacie organmistrzowskim starszego o 5 lat brata w Geringswalde. Po sześciu latach nauki zbudował samodzielnie swój pierwszy instrument do kościoła w miejscowości Tannenberg – 9 głosowy, 1- manuałowy. Przebudowany przez niego po ponad 40 latach, przetrwał jeszcze 160 lat w nienaruszonym stanie.
Następny instrument powstał już w następnym roku – był to 3-głosowy pozytyw. Ladegast podjął decyzję o dalszej nauce w warsztatach saksońskich: Johanna Gottlieba Mende w Lipsku, Urbana Kreutzbacha w Borna, mistrza Zuberbiera w Dessau. Panowała tam tradycja Silbermanna, Ladegast poznawał jej tajemnice: wielkości menzur, intonację, tajniki budowy. Wkrótce powierzono mu prace korekty intonacji, uzupełnianie piszczałek cynowych w organach Silbermanna w Schwerinie. Pracował też przy organach Hildebrandta (ucznia Gottfrieda Silbermanna) w Stormthal. Prace przy takich skarbach poszerzały horyzonty, rodziły nowe pomysły. Ladegast pojawił się też Strassburgu, centrum następców Silbermanna, gdzie podjął naukę w warsztacie Martina Wetzla. Tam poznał Aristida Cavaille-Colla – prywatna znajomość przekształciła się w zawodową; po kilku latach Ladegast podjął pracę u Cavaille-Colla, którego założenia artystyczne (ciężkie pleno, bogactwo alikwotów, charakterystyka głosów językowych) wspólnie z własnymi przemyśleniami prowadziły go nieuchronnie w stronę własnego oryginalnego stylu budownictwa.
W 1846 roku Ladegast powrócił w rodzinne strony z wielkim marzeniem usamodzielnienia się. Na miejsce założenia warsztatu wybrał Weissenfels – miasto rozwijającej się edukacji, z seminarium nauczycielskim oraz dobrym gimnazjum mającym wkrótce przekształcić się w uniwersytet. Formalności było wiele – listy polecające, obszerna deklaracja wraz opisem motywacji zainteresowanego, zaświadczenia, dość wysoka opłata inicjacyjna; wymagano też deklaracji zabezpieczenia finansowego kandydata. W 1847 roku Ladegast zarejestrował warsztat, nie miał jednak swojego lokalu. Następne lata – niełatwe dla całej Europy – nie oszczędziły też Niemiec. Pierwsze zlecenie przyszło dopiero po roku, po silnej protekcji. Talent i zdolności handlowe Ladegasta sprawiły, że 14-głosowe organy wykonane w 1849 roku do kościoła w Geusa pod Merseburgiem spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem stosownej komisji i otworzyły mu drogę na cały świat (od 1850).
W 1850 roku Ladegast ożenił się z córką organisty z Weissenfels, którego często zastępował w kościele.
Następne zlecenia z tego czasu to: Hohenmoelsen (24 głosy – zachowany prawie całkowicie) i 5 instrumentów w okolicach Merseburga z 1851 roku.
Szczęśliwy los, który zaczął uśmiechać się do Ladegasta od 1851 roku, nie był darmowym prezentem, lecz raczej odpowiedzią Opatrzności na pracowitą młodość, ambicję zdrową, popartą ciężką pracą i wytrwałością. Osobowość Ladegasta otwierała mu wiele drzwi. Dokładność w pracy, rzetelność w dotrzymywaniu terminów, piękna szata brzmieniowa instrumentów i gratisy w formie jednego dodatkowego rejestru wróżyły dostatnią przyszłość. Nadeszły poważne zlecenia, uznające renomę 33-letniego Saksończyka.
W 1852 roku Ladegast rozpoczął prace w katedrze w Merseburgu – miał uratować hybrydę złożona z pozostałości sześciu instrumentów powstających kolejno w barokowym prospekcie pochodzącym z lat 1665-1670. 26 starych głosów wykorzystał z dotychczasowych organów, powiększając je do 81 rozłożonych w czterech sekcjach manuałowych i pedałowej. Połączenie tradycji barokowej z nowo wprowadzoną romantyczną dało oszałamiający efekt dźwiękowy. Znajdziemy tam liczne głosy labialne 16’ i 8’, językowe przelotowe o charakterystycznym surowym brzmieniu, ale także wysokie alikwoty nietypowe dla Ladegasta, zachowane z poprzednich instrumentów. 26 września 1855 roku organy zostały poświęcone – F. Liszt zaciekawiony wieściami o nowym interesującym instrumencie udał się z Weimaru dwukrotnie, by skonfrontować koncepcję registracyjną w komponowanym monumentalnym dziele „Ad nos, ad salutarem undam” z dyspozycją organów w merseburskiej katedrze. Krytyka muzyczna okrzyknęła instrument wrotami do nowego świata możliwości artystycznych w dziedzinie kształtowania szaty dźwiękowej. Legendy głosiły, że kiedy Liszt odbywał próby, zawieszano lekcje w pobliskim gimnazjum z powodu nadmiaru decybeli; inna wieszczyła pękanie szyb w oknach, gdy organy grały tutti. Na szczęście ta druga była jedynie fikcją – prawdą natomiast jest, że podczas koncertów organisty katedralnego Davida Engela publiczność gromadziła się nawet na dziedzińcu prowadzącym do pobliskiego pałacu.
Po Merseburgu powstało w okolicy ponad 11 instrumentów. Wielkie i sławne instrumenty Ladegasta znajdziemy w renomowanych ośrodkach niemieckich (Lipsk, Koethen, Chemnitz). Sława Ladegasta przyniosła mu zlecenia z Dolnego Śląska (Bielawa, Dzierżoniów?), basenu Morza Bałtyckiego (Tallin), Moskwy (konserwatorium muzyczne), Wiednia (sala koncertowa Towarzystwa Muzycznego).
25 maja 1872 podpisano z Ladegastem kontrakt na wykonanie organów w poznańskiej farze. O te prace starali się też m.in. Walcker i Gryszkiewicz. Od dwóch lat parafia była w posiadaniu połowy sumy w wekslach anonimowej fundatorki.
Dokładny opis instrumentu znajduje się na stronie www.organyfarne.pl. Przy okazji oficjalnego odbioru instrumentu farnego 28 lipca 1876 roku podpisano z Ladegastem kontrakt na budowę 16 głosowego 2-manuałowego instrumentu w filialnym kościele poznańskiej parafii farnej, w Głuszynie. Ukończono go w grudniu 1884 roku.
Przez lata użytkowania organy farne poddano minimalnej zmianie (zmieniono oryginalną gambę na rejestr od Tomińskiego), raz były też czyszczone. 28 lipca 1917 roku nastąpił przymusowy wykup piszczałek prospektowych na cele militarne. Po wojnie prospekt został uzupełniony piszczałkami cynkowymi przez firmę A. Polcyn.
Sfera zawodowa życia Friedricha Ladegasta układała się pomyślnie do ok. 1880 firma mogła sobie pozwolić na dodawanie „gratisów” w postaci jednego registru, Ladegast starał się też być wierny tradycyjnemu stylowi budowania instrumentów. Ale konkurencja nie spała… Główne zagrożenie stanowiły dwie firmy: Walcker i Sauer. Walcker pozbawił Ladegasta rynku w Austrii i Niemczech (Gewandhaus), może w odwecie za poznańską farę? A Sauer – w Niemczech (Lipsk – Petrikirche, Thomaskirche). W tym też czasie – ok. 1880 – Ladegast rozpoczął eksperymenty z wiatrownicą stożkową i trakturą pneumatyczną. Było to ok. 30 lat później niż u Walckera, który przy pomocy tej innowacji nękał konkurencję. Jako człowiek niezłomnych zasad, dość w sumie trudnego, nieustępliwego charakteru, Ladegast nie bardzo godził się na kompromisy nawet wobec własnych synów, którzy uczyli się zawodu w warsztacie ojca. Nie byli tak skłonni do idealizmu i opanowania czegoś więcej niż rzemiosła. Starszy, Friedrich Ernst opuścił dom i szukał szczęścia w Australii, gdzie dożył 1939 roku. Friedrich Oscar został przy ojcu i zawodzie, zostając w 1888 współwłaścicielem firmy. Dożył 1944 roku. Bezlitosna konkurencja skłoniła go do szukania kompromisów konstrukcyjnych, co znacznie pogorszyło relacje rodzinne. Ojciec nie chciał przekazać firmy synowi – uczynił to z oporami dopiero w 1898 roku. Firma dotrwała do lat dwudziestych XX wieku, trudniąc się głównie pracami naprawczymi.
Jeszcze w 1895/6 roku Ladegast odnowił organy w kościele św. Mikołaja w Lipsku, zyskując ogromne uznanie profesjonalnych krytyków, pełnych podziwu dla żywotności i świeżości umysłu mistrza. Od trzech lat był już wtedy wdowcem, zamieszkałym w Weinberghaus (dom winiarzy) w Herrenbergu. Żył tam z dala od zgiełku świata do1 lipca 1905 roku…
Zapewne niereformowalny w najlepszym tego słowa znaczeniu Ladegast widział przyszłość jako doskonałą symbiozę rzemiosła i sztuki, grę wyobraźni, tej władczyni serc i umysłów, wyniesioną z dziecinnych igraszek – także z kawałkiem drewna przyniesionego do domu przez ojca. Geniusz – wierny sługa sztuki muzyki, która „…odsłania zasypaną drogę do serca, do centrum naszego istnienia, tam, gdzie styka się ono z istnieniem Stwórcy i Zbawiciela. Gdziekolwiek to się udaje, muzyka staje się drogą prowadzącą do Jezusa; drogą, na której Bóg ukazuje swoje zbawienie. Takie słowa J. Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI, mogły przyświecać także bogobojnemu i jednocześnie niezłomnemu w staraniach o JAKOŚĆ sztuki organmistrzowskiej MISTRZOWI Z WEIβENFELS.
Elżbieta Karolak